Trzy intensywne dni na Hali Gąsienicowej ze Szkołą Wspinania Kilimanjaro. Wykłady, ćwiczenia w terenie i wymagające wyjścia w góry. Wszystko po to, żeby zimowe wycieczki sprawiały przyjemność a nie były walką o przetrwanie.
Zielony Staw Gąsienicowy po omacku
Wybiegam z mieszkania spóźniony kwadrans po 5. Zniecierpliwiony taksówkarz mówi, że właśnie miał odjeżdżać. Z Kościeliska do Kuźnic docieramy w tempie przyprawiającym o drżenie rąk. Żegnam się z kierowcą, włączam czołówkę i ruszam. Przede mną 5,5 kilometrów podejścia do Murowańca, gdzie o 8:00 zaczynają się zajęcia. Pierwszą godzinę idę w ciemności torując drogę w śniegu. Miejscami zapadam się po pas.

Wraz ze wschodem słońca zaczyna się rozpogadzać. Doliną Jaworzynki na Przełęcz między Kopami dochodzę w około 2 godziny. Mimo trudnych warunków udaje się dotrzeć na zbiórkę o czasie. Jest piątek rano, zaczynamy od teorii. Na początek powtórka z poziomu podstawowego: profilaktyka lawinowa, planowanie wycieczek, nawigacja z mapą i kompasem, zasady używania lawinowego ABC. W bojowych nastrojach, gotowi do przetestowania wiedzy w terenie wychodzimy na szlak o 10.
Prognozy pogody i komunikaty lawinowe – polecane serwisy do sprawdzania prognozy pogody w górach: Mountain Forecast, Meteoblue, Yr.no, Pogoda&Radar. Komunikat lawinowy dostępny pod adresem lawiny.topr.pl zawiera ogólny stopień zagrożenia lawinowego, historię i prognozę oraz opis szczegółowych problemów lawinowych. Przed każdą wycieczką w Tatry zimą powinniśmy tu zajrzeć.
W ramach przypomnienia robimy dwutorowy test detektorów lawinowych. Hala Gąsienicowa wita nas piękną pogodą. Podziwiamy doskonałe panoramy: widać Żółtą Turnię, Granaty, Kościelec, Pośrednią I Skrajną Turnię i Kasprowy Wierch. Przyglądając się szczytom omawiamy niebezpieczne miejsca – żleby i większe depozyty śniegu. Mijając kolejne formacje wklęsłe uczymy się oceny lokalnego zagrożenia lawinowego. Za wyciągiem krzesełkowym na Kasprowy zaczynamy torować drogę.
Przechodzimy obok kamienia zwanego Żabą Żanetą, tak przynajmniej nazywa go nasz instruktor Tomek… Na tafli stawu przeprowadzamy eksperyment. Każdy z nas ma zamknąć oczy i przejść 50 kroków. W ten sposób symulujemy poruszanie się w warunkach whiteout’u. Wynik jest jednoznaczny: błędnik potrafi płatać niezłe figle. Odwracam się i widzę ślady w postaci zygzaków a nawet kółek.

Lawinowe ABC – zestaw lawinowy, na który składa się sonda lawinowa, łopatka i detektor. Nieodzowny element wyposażenia każdego turysty zimowego w Tatrach. Można je wypożyczyć w Zakopanem, adresy wypożyczalni znajdziecie pod linkiem. Sam fakt posiadania sprzętu jednak nie wystarczy, trzeba wiedzieć jak się nim posługiwać. Przy Hotelu Górskim Kalatówki funkcjonuje Lawinowe Centrum Treningowe, czynne przez całą zimę. Jest dostępne dla wszystkich chętnych za darmo. Dyżurujące osoby wytłumaczą zasady działania i posługiwania się zestawem lawinowym.
Nad stawem zbieramy się ćwiczyć nawigację. Używając mapy odczytujemy nasze położenie metodą wcięć wstecz. Mierzymy azymuty na 2-3 widoczne punkty. Rysujemy na mapie linie odpowiadające azymutom i gotowe – znajdujemy się na przecięciu kresek. W okolicach stawu trenujemy omijanie przeszkód używając azymutów. Około godziny 16 wracamy do schroniska i planujemy wycieczkę na następny dzień.
Komunikat lawinowy i prognozy pogody nie napawają optymizmem. Zakładane wcześniej wejście na Granaty wydaje się mało realne. Na zakończenie dnia powtarzamy podstawowe węzły. Skracamy i buchtujemy linę, wiążemy ósemkę, wyblinkę, półwyblinkę, motyl alpejski i bloker.
Jama w zimowym laboratorium
W sobotę budzę się chwilę po 6 i od razu sprawdzam prognozę pogody – tutaj bez zmian. Szybkie śniadanie i wychodzimy na szlak koło 8. Przysłowiowy warun zdecydowanie nie dopisuje. Śnieg padał większość nocy, wieje silny wiatr. Sprawdzamy detektory i ruszamy na Czarny Staw Gąsienicowy. Po drodze zapadamy się w śniegu miejscami nawet po pachy. Nogi nie mogąc znaleźć gruntu dyndają pod śniegiem w kosodrzewinie. Mijamy miejsca zagrożone lawinowo i obchodzimy je wariantem zimowym.
Sprzęt do turystyki zimowej w Tatrach – to przede wszystkim ciepła odzież – izolująca od zimna, chroniąca od wiatru i śniegu. Niezbędne są również: kask, raki, czekan, lawinowe ABC, google lub okulary lodowcowe, mapa i kompas oraz ciepły napój w termosie i jedzenie, które nie zamarznie. Obuwie przystosowane do raków. Przy bardziej wymagających wycieczkach lina i szpej wspinaczkowy.
Nad Czarny Staw podchodzimy po ponad dwóch godzinach. Ostatecznie decydujemy, że z Granatów nici. Alternatywy to powspinać się w tak zwanym laboratorium zimowym pod Zmarzłym Stawem albo wykopać jamę śnieżną. Żeby się rozgrzać zaczynamy od drugiej opcji. Tomek znajduje sondą lawinową odpowiednio głęboki śnieg a my składamy łopatki. Kopiąc szybko trafiamy na wcześniej wykopaną jamę, którą jedynie powiększamy.
Po około 40 minutach, mieścimy się w niej w pięć osób. Podczas drążenia jamy należy pamiętać o kilku zasadach. Przede wszystkim otwór wentylacyjny zapewniający cyrkulację powietrza. Wejście powinno też być położone co najmniej 15 cm niżej od części głównej. Temperatura panująca w odpowiednio przygotowanej jamie to między 0 a 3 stopnie. Dobrą praktyką jest więc wygładzanie stropu. Woda z topiącego się śniegu zamiast kapać na głowę będzie wówczas spływać lekko w dół.
Czas na przegrupowanie się. Ogrzani i najedzeni wypełzamy spod śniegu i ruszamy na wspinaczkę. Zakładamy raki, kaski, uprzęże i wiążemy się liną. Chwytamy czekany w dłoń i zaczynamy podejście. Stosujemy asekurację lotną – prowadzący wpina linę w punkty przelotowe, ostatnia osoba zdejmuje punkty i zabiera tzw. szpej. Wchodząc kilkudziesięciometrową ścianą zmieniamy się kolejnością. Warunki są trudne, ale droga bardzo dobrze ubezpieczona.
Asekuracja lotna – metoda polegająca na równoczesnym wspinaniu się członków zespołu. Stosowana w umiarkowanie trudnym lub łatwym technicznie terenie. Nie przewiduje zakładania stanowisk asekuracyjnych. Zapewnia większe tempo wędrówki.
Schodzimy pod Czarny Staw i zaczynamy powrót do schroniska około 14. Silny wiatr błyskawicznie zaciera ślady, więc znów czeka nas trudny marsz. Docieramy jednak znacznie szybciej niż myśleliśmy dzięki turystom torującym drogę zaraz przed nami. W Murowańcu udajemy się do salki wykładowej na zajęcia lodowcowe. Omawiamy na nich podstawowe zasady poruszania się po lodowcu, profilaktykę lodowcową i ratownictwo szczelinowe.
Wieczorem planujemy wycieczkę na ostatni dzień kursu. Prognozy zapowiadają lepsze, chociaż wciąż dosyć niepewne warunki. Za cel obieramy Kościelec – szlak na niego jest krótszy i łatwiejszy niż na Granaty. Na koniec powtarzamy jeszcze węzły stosowane w ratownictwie szczelinowym.
Przez zaspy na Kościelec
Ciepło schroniska opuszczamy o 8. Pochmurne niebo i nieprzetarty szlak nie wróżą niczego dobrego. Torujemy w śniegu po kolana aż do wyciągu na Kasprowy Wierch. Tutaj kawałek drogi ubił ratrak co daje nam chwilę wytchnienia. Za kolejką znów zaspy, które pokonujemy miejscami wpadając w śnieg po pas. Nasz instruktor porusza się na skiturach i bardzo mu tego zazdrościmy. Myśleliśmy nawet o pożyczeniu rakiet śnieżnych ale niestety w Murowańcu ich dla nas zabrakło.

Dochodzimy na Przełęcz Karb przed 11. Chmury – jak ręką odjął – zaczynają rozpraszać się w błyskawicznym tempie. Zakładamy uprzęże, raki, kaski i wyciągamy wspinaczkowy szpej. Pogoda robi się idealna. Wychodzi słońce, wieje lekki wiatr, nie pada śnieg. Wiążemy się liną i zaczynamy podejście. Stosując asekurację lotną zakładamy punkty przelotowe na kościelcowych skałach. Część drogi idziemy po dość twardym śniegu lub lodzie, więc trzeba zachować ostrożność.
Aplikacje do nawigacji i planowania wycieczek – jeśli nie posiadamy zegarka GPS – musimy mieć w telefonie jako opcję awaryjną aplikacje do nawigacji w terenie. Dwie najpopularniejsze w Polsce appki z mapami górskimi to Mapa Turystyczna i Mapy.cz. Na korzyść aplikacji od naszych czeskich sąsiadów przemawia możliwość używania poza zasięgiem sieci, wystarczy lokalizacja GPS. Do planowania zimowych przejść przyda się również FATMAP. Aplikacja od Stravy pozwala na zlokalizowanie potencjalnie niebezpiecznych miejsc na trasie dzięki filtrom nachylenia stoku nakładanym na mapę 3D.

Po drodze zamieniamy się kolejnością wspinania. Nasz czteroosobowy zespół dociera do punktu asekuracyjnego i wiąże się do niego na czas przekazywania sprzętu. Ostatni wspinacz będzie prowadził – po drodze zbierał szpej z punktów przelotowych. Spotykamy inną grupę kursową, z którą wchodzimy na szczyt. O 13 stajemy na Kościelcu. Podziwiamy panoramy – Granaty, Kozi Wierch, Świnicę, Turnie, Kasprowy Wierch i Czerwone Wierchy. Nie zatrzymujemy się na długo, czas goni bo przed niektórymi daleka droga do domu.

Zejście, choć męczące, było już przyjemniejsze i bezpieczniejsze. Słońce i rosnąca temperatura sprawiły, że śnieg nie jest już tak twardy i idzie się lepiej. Z Karbu do Murowańca wracamy przez Dwoisty Staw Gąsienicowy. Tędy jest krócej, ale za to znów zapadamy się w śniegu… W schronisku zdajemy sprzęt i żegnamy się z Tomkiem. Jeszcze szybki obiad i ruszamy do Kuźnic szlakiem przez Boczań. Fantastyczną przygodę kończymy jednym z najpiękniejszych zachodów słońca, jakie widziałem. Aż plułem sobie w brodę że nie wziąłem aparatu.