Dwie pierwsze pieczątki zdobyte. Przede mną najtrudniejsza część szlaku, na którym zaczyna robić się niepokojąco tłocznie.
Pieczątka trzecia. Wysoki Wierch – Sokolica.

Kwadrans po 9:00 schodzę z Wysokiego Wierchu. Właśnie zjadłem resztę prowiantu i dopiłem resztę wody. Za mną 4 godziny i 12 km wędrówki. W nocy były przymrozki, rano jeszcze lód w kałużach a teraz robi się coraz cieplej. Trochę za ciepło jak dla mnie. Idę pasem granicznym do Szafranówki. Marsz przebiega bez niespodzianek, wokół wciąż niewielu turystów. Droga prowadzi przez lasy i polany. Kierowca nastraszył mnie rano, że miejscowi widzieli w tej okolicy niedźwiedzia. Nie mógł wiedzieć, że się ich boję. Nie lokalsów, niedźwiedzi.
Około 10:30 docieram do Schroniska PTTK Orlica. Zamawiam żurek, kupuję wodę i prowiant na drogę. Posiłek dobrze mi zrobi przed najtrudniejszym fragmentem szlaku. Zostało jeszcze ponad 35 km. Schodzę do Drogi Pienińskiej i wtapiam się w tłum turystów. Oby nie było kolejki do przeprawy przez rzekę. Szczęśliwym trafem udaje mi ostatniemu wejść do flisackiego “promu” bez czekania.
Na drugim brzegu zaczyna się szlak niebieski na Sokolicę (747 m). Na 1,3 km przypada ponad 350 metrów przewyższenia. Pełen sił po posiłku wchodzę na szczyt w kilkanaście minut. No może nie do końca na sam szczyt tylko na koniec kolejki do kasy biletowej. Słup ludzi ciągnie się na kilkadziesiąt metrów. Nie mam czasu stać tutaj godzinę.

Może zrozumieją i puszczą mnie przodem? “Przepraszam państwa” – pierwsze kilkanaście osób odwraca się. Głośno opowiadam o swojej sytuacji i … udaje się! Sygnał “puśćcie chłopaka” rozchodzi się błyskawicznie. Omijając kolejkę słyszę jak życzą mi powodzenia. Piękny moment, nie spodziewałem się tego. Na szczycie robię kilka zdjęć i ruszam dalej szybkim krokiem. Ludzie znów uśmiechają się i życzą szerokiej drogi. Nagle przez myśl przechodzi obawa – ciekawe co będzie na Trzech Koronach?

Pieczątka czwarta. Sokolica – Sokola Perć – Trzy Korony.

Za kasą biletową na skręcam w lewo. Będę szedł tzw. Sokolą Percią, malowniczym szlakiem z Sokolicy na Bajków Groń. Wąska, skalista ścieżka miejscami zabezpieczona poręczami a na niej tłumy. Słabe warunki na szybki marsz. Jest coraz cieplej, temperatura wzrosła do 18-19 stopni. Przechodzę przez Przełęcz Sosnów, Czertezik, Czerteż, Ociemny Wierch i Szutrówkę. Zaraz za nią skrzyżowanie ze szlakiem żółtym z Krościenka do Sromowców Niżnych.

Tutaj zaczyna się armageddon. Turystów jak na Krupówkach. Jest samo południe, 1 maja. Czego się spodziewać… Dochodzę do Przełęczy Szopka gdzie przeciskam się w tłumie prawie jak na koncercie. Odbijam w lewo na Trzy Korony i po kilku minutach wita mnie koniec kolejki. Ludzie mówią, że stania będzie pewnie ze 4 godziny. Omijam kolejkę i idę w kierunku kasy biletowej. Jedną połowę ścieżki zajmują czekający turyści a drugą wędrujący na inne szlaki.
Myślę sobie, że jedyną nadzieją będzie dojść w okolice kasy biletowej i powtórzyć zabieg z Sokolicy. Zaczynam tak samo, i… znów się udaje. Ludzie puszczają mnie do wejścia na platformę widokową. Tutaj pojawia się problem – w wąskim przejściu między metalowymi barierkami nie dam rady się przecisnąć.

Pani z PPNu ostrzega, że i tak będę musiał poczekać około godziny. Nie mam tyle czasu. Kiedy słyszy o Diamencie Pienin radzi jednak, że wystarczy zdjęcie z tabliczką przy budce. Wejście na Okrąglicę (najwyższy wierzchołek Trzech Koron) nie będzie potrzebne. Oddycham z ulgą. Przybijam stempel i robię sobie zdjęcie. Za mną połowa trasy. Przeciskanie się w tłumie bardzo mnie zmęczyło i czuję, że zbliża się kryzys.
W następnych wpisach przeczytacie o:
-pięknej panoramie Tatr z Hali Majerz
-awarii statku, która pokrzyżowała plany hordom rowerzystów (i mnie)
-woni trawy przy dźwiękach reggae na polanie Wapienne i pięknej końcówce szlaku za Żarem
Czytaj dalej:
Diament Pienin cz. 2. Wysoki Wierch – Sokolica – Trzy Korony
Diament Pienin cz. 3. Trzy Korony – Hala Majerz – Niedzica – Żar
Diament Pienin cz. 1. Rezerwat Białej Wody – Wysoka – Wysoki Wierch
Diament Pienin – 52 kilometry, 7 pieczątek, 15 godzin epickiej przygody