Siedem stempli i zdjęć. Żeby zdobyć Diament trzeba okazać je w lokalnym biurze PTTK. We wpisie przeczytasz o mojej wędrówce przez pierwsze dwa miejsca określone w regulaminie odznaki.
Pieczątka pierwsza. Rezerwat Białej Wody – Wysoka.

Dzień zaczynam o 04:00. Ekscytacja przygodą i poczucie presji sprawiły, że strasznie się nie wyspałem. Po kilku miesiącach przygotowań w końcu nadszedł ten dzień. Pogoda zapowiada się idealna, prognozy tylko to potwierdzają. Jem szybkie śniadanie przygotowane dzień wcześniej. Dobrze, że w pokoju mam lodówkę. Pakuję prowiant do plecaka i ubieram się. Dostaję SMSa od taksówkarza, który czeka już na miejscu. Jest 5:10, jedziemy do Jaworek, a konkretniej do Rezerwatu Białej Wody gdzie zaczyna się szlak.

Kierowca życzy mi powodzenia i zostawia na parkingu przed wejściem do rezerwatu. Robię porządną rozgrzewkę. Mam dosyć ciężki plecak i spodziewam się, że nie będzie łatwo. Kiedy kończę, obok parkingu żwawym krokiem przechodzi dwóch piechurów. Ciekawe gdzie idą i czy uda się zagadać. Wyciągam aparat, zakładam torbę biodrową i ruszam w stronę Białej Wody. Byłem tam pierwszy raz i na pewno będę wracał. Trasa biegnie między pięknymi formacjami skalnymi wzdłuż potoku od którego pochodzi nazwa rezerwatu.

Większa część rezerwatu nie jest zalesiona, co powoduje, że całą uwagę skupiam na skałach. Ścieżka wiele razy przecina bieg potoku, dlatego postawiono tu wiele drewnianych kładek. Po przejściu około 1,5 kilometra droga zaczyna piąć się w górę przez rozległą polanę, na której prowadzony jest kulturowy wypas owiec i bydła. W pewnym momencie widzę, że idąca przede mną dwójka odwraca się i zatrzymuje. Odruchowo robię to samo. Widok jest doskonały. Zobaczyć można stąd Pieniny, część Gorców i Beskidu Sądeckiego.

Chwila zachwytu i ruszam dalej. Wyprzedzam dwójkę, która dotychczas szła przede mną i to oni zaczynają rozmowę. “My to emeryci jesteśmy”, śmieją się. Dochodzimy do Przełęczy Rozdziela, która faktycznie rozdziela – Pieniny od Beskidu Sądeckiego. Rozmawiamy o wędrówkowych planach. Też idą na Wysoką, ale przez Litmanową na Słowacji. Mówię, że zamierzam dojść do Krempach. Trochę zdziwieni życzą powodzenia, odpowiadam tym samym. Robię jeszcze kilka zdjęć i idę. Odbijam w prawo w kierunku Wierchliczki (966 m). Czeka mnie dłuższy odcinek trasy biegnący wzdłuż granicy.
Kilometr dalej szlak chowa się w lesie i wychodzi z niego dopiero na polanę Uroczysko Zaskalskie. Stąd widać już charakterystyczne skałki Wysokiej (1050 m), najwyższego szczytu Pienin. Podążając dalej niebieskim szlakiem trawersuje jej zbocze i po 15 minutach brodzenia w błocie znajduje się na skraju Polany pod Wysoką. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w polskich górach. Niestety nie mam czasu podziwiać go długo. Zmierzam w przeciwną stronę. Odbijam w lewo w górę do Rezerwatu Wysokie Skałki.
Po chwili dochodzę do skrzyżowania szlaków Pod Wysoką. Znów skręcam w lewo. Stąd jest już niedaleko. Po drodze zatrzymuje się na punkcie widokowym, z którego doskonale widać panoramę Tatr. Spędzam tu kilka minut. Pierwszy raz spotykam tak dobre warunki na oglądanie najwyższych gór Słowacji. Łomnica (2632 m), Durny (2621 m) i Lodowy Szczyt (2627 m) dominują nad okolicą. Najlepsze górskie krajobrazy jakie dotychczas udało mi się uchwycić.

Czas goni więc wrzucam wysokie obroty i szybko docieram do celu. Zbieram pieczątkę do książeczki Korony Gór Polski (26/28) i GOT PTTK w ramach potwierdzenia zdobycia Diamentu. Robię sobie zdjęcie z tabliczką i zagaduje siedzących obok ludzi, którzy sączą piwo. Jest ledwie 8:00, szybko zaczynają! Dowiaduję się, że są lokalsami. Pytam się o godzinę ostatniego kursu przeprawy przez Jezioro Czorsztyńskie. Nie wiedzą. Ja i wujek Google też nie wiemy. Odcinek do Czorsztyna (23 km) będę szedł w niepewności.

Pieczątka druga. Wysoka – Wysoki Wierch.

Pora iść dalej. Następny przystanek – Wysoki Wierch (898 m). Przez moment zastanawiam się dlaczego Mapy.cz ostrzegają przed zakazem poruszania się fragmentem szlaku w Rezerwacie Wysokie Skałki. Po drodze spotykam jednak inne osoby. Może zakaz dotyczy tylko zimy? W Internecie nie znalazłem informacji na ten temat.

Droga wiedzie grzbietem pasma Małych Pienin. Pogoda jest świetna, lepszej trafić nie mogłem. Mijam Durbaszkę (934 m), pod którą znajduje się schronisko. Właściwie to “Górski Ośrodek Szkolno-Wypoczynkowy”, nie jest to schronisko PTTK. Podobno można tu zjeść wyśmienite pierogi. Niestety nie mam czasu zbaczać z trasy. Idę szlakiem niebieskim, wciąż wzdłuż pasa granicznego. Po około 3 kilometrach przede mną pojawia się rozejście szlaków. Kieruję się prosto na szlak żółty i parę chwil później jestem na szczycie.
Gdybym mógł to zostałbym tu do wieczora. Widoki rozciągające się z góry są niesamowite. Bardzo dobrze widać Tatry, Pieniny Właściwe i Beskid Sądecki. Nie dziwi, że Wysoki Wierch często przyciąga sesje ślubne. Znajduje się tutaj najładniejsza ławeczka w Polsce. Chodzi oczywiście o panoramy z niej widoczne, nie o samą ławeczkę. Zbieram pieczątkę do książeczki GOT i robię zdjęcie z tabliczką. Póki co idę na równi z założonym planem. Dopijam resztę wody i dojadam resztki prowiantu. Na wschodnim zboczu znajduje się tradycyjna bacówka, w której wyrabia się produkty z mleka owczego i krowiego. Nie zajdę do niej bo trzeba przeć dalej. Niedługo zatrzymam się w schronisku.

W następnych wpisach przeczytacie o:
-4-godzinnej kolejce do kasy biletowej na Trzech Koronach
-kryzysie, który dopadł mnie na Hali Majerz
-szczęśliwej przeprawie przez Jezioro Czorsztyńskie
-zbawiennym drugim obiedzie na szlaku w karczmie Hajduk i pięknym szlaku z Żaru do Krempach.
Czytaj dalej:
Diament Pienin cz. 2. Wysoki Wierch – Sokolica – Trzy Korony
Diament Pienin cz. 3. Trzy Korony – Hala Majerz – Niedzica – Żar
Diament Pienin – 52 kilometry, 7 pieczątek, 15 kilometrów epickiej przygody