Tym razem zabiorę Was do tatrzańskiej Doliny Chochołowskiej, gdzie czekają rozległe polany i piękne widoki.
Im więcej widzę, tym mniej rzeczy jestem pewien – mawiał John Lennon. Ja widzę coraz więcej samochodów i coraz mniej jestem pewien, że bus do Siwej Polany w ogóle przyjedzie. Czekam już pół godziny, ale w końcu to Podhale. Nie przyzwyczaiłem się jeszcze, że rozkład jazdy należy traktować co najwyżej jak horoskop. Doczekałem się, trochę późno, ale jadę z Kościeliska, więc zaledwie rzut kierpcem… Kwadrans później jestem na miejscu.
Wysiadam przy samej budce z biletami gdzie czeka pokaźny tłum. Omijam kolejkę, bo bilety kupiłem przez internet. Zmierzam do rozwidlenia szlaków na Polanie Trzydniówka, a to znaczy, że przede mną 6 km wędrówki drogą asfaltową. Nie narzekam, panują doskonałe warunki zarówno do uprawiania turystyki jak i fotografii. Z uśmiechem na twarzy szybkim krokiem wyprzedzam turystów.

Dolina Chochołowska – najdłuższa w polskich Tatrach
Dolina Chochołowska znana jest z pięknych widoków i polan usłanych krokusami. To jedno z dwóch miejsc w obrębie TPN gdzie zabrać można czworonożnego pupila i przejechać się rowerem. Położone w jej głębi Schronisko na Polanie Chochołowskiej jest najlepszą bazą wypadową w Tatry Zachodnie. Znaleźć tu można zarówno wprawionych górołazów jak i rodziny z dziećmi. Na tutejszych polanach wciąż prowadzi się wypas owiec. Podziwiać też można zabytkowe szałasy, niegdyś służące tatrzańskim pasterzom.
Tuż za parkingiem mijam jeszcze infrastrukturę turystyczno – gastronomiczną. Budki z fast foodem i stragany z pamiątkami rażą w oczy. To przejawy samowoli budowlanej. Jej szczytem jest powstanie tam parku linowego – mimo odmowy wydania pozwolenia przez nadzór budowlany. Przechodzę obok żeliwnego krzyża z 1809 roku i zabytkowej “Chałupy Łowiszów”. Kilkadziesiąt metrów dalej zaczyna się Tatrzański Park Narodowy i z drogą zbiega się znakowany szlak. Podążam jego zielonymi znakami. Prowadzą z miejscowości Kiry na Rakoń, na odcinku od Siwej Polany wytyczając trasę wzdłuż całej Doliny Chochołowskiej.

Z prawej strony przyjemnie szumi potok Siwa Woda. Zatrzymuję się na chwilę nad jego brzegiem i robię kilka zdjęć. Nade mną ponad lasem wystają Siwiańskie Turnie, pierwsze skały w drodze w głąb doliny. Za nimi z grzbietu Koryciańskiej Czuby (1161 m n.p.m.) odchodzą dwie doliny – Małe i Wielkie Koryciska. Płynący tą ostatnią potok Koryciańska Siklawa wpada do Chochołowskiego Potoku tworząc Siwą Wodę. Pół godziny później docieram do Polany Huciska położonej u wylotu Doliny Huciańskiej.
Nazwę zawdzięcza znajdującej się tu w XVIII i XIX hucie żelaza. Na polanie dochodziło do starć ze zbójnikami, którzy ukrywali się w tutejszych szałasach pasterskich. Obecnie wciąż wypasana. W jej okolicy kończy swój bieg kolejka turystyczna “Rakoń”. Jeszcze w 1997 roku można było dojechać tu samochodem gdyż na polanie funkcjonował parking, zlikwidowany później przez zarządzającą terenem Wspólnotę Leśną Uprawnionych Ośmiu Wsi. Obok bacówki stoi krzyż z 1932 roku oraz ławki dla turystów.

Tu wciąż pasą się owce
Wypas kulturowy owiec to wpisana na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO tradycja wypasania owiec w Karpatach. Prowadzony na obszarach parków narodowych – w Tatrach, Gorcach, Pieninach i Beskidach. Stanowi swoistą formę zachowania krajobrazu górskiego gdyż zapobiega zarastaniu polan. W Tatrzańskim Parku Narodowym prowadzony m.in. na Kalatówkach czy polanach Chochołowskiej, Huciska Rusinowej i Kopieniec. Wiąże się z ograniczeniami narzuconymi ochroną środowiska i kultywowaniem tradycji pasterskich.
Minąwszy polanę przechodzę przez pierwsze zwężenie w Dolinie Chochołowskiej – Niżnią Bramę Chochołowską. Od wschodu wąwóz zamykają pionowe ściany Skały Kmietowicza, położonej tuż przy drodze. Nazwano ją imieniem przywódcy Powstania Chochołowskiego z 1846 roku, księdzu Józefie Kmietowiczu. Na skale umocowano tablicę poświęconą powstańcom oraz medalion na pamiątkę wizyty Jana Pawła II.

Za bramą, na polanie Pod Jaworki wybija źródło zwane Wywierzyskiem Chochołowskim, gdzie na powierzchnię wypływają wody podziemne. W oddali widać już cel mojej dzisiejszej wędrówki – Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.) i sąsiedni Kończysty Wierch (2002 m n.p.m.). Kawałek dalej zielony szlak krzyżuje się z czarnym – Ścieżką nad Reglami, którą dojść można do dolin Kościeliskiej, Małej Łąki, Strążyskiej, Białego i aż do Kalatówek.
Kwadrans później mijam drugie zwężenie – Wyżnią Bramę Chochołowską. Tworzą ją zbocza ramion odchodzących od Bobrowca (1665 m n.p.m.) i Kominiarskiego Wierchu (1829 m n.p.m.). W jej pobliżu znajduje się Szczelina Chochołowska – długa na 2320 i głęboka na około 60 metrów największa jaskinia w dolinie. Po południowej stronie bramy stoi leśniczówka TPN. Niegdyś było to prywatne schronisko działające w latach 1937 – 1974 z przerwą w trakcie II Wojny Światowej.

Zaśnieżone szczyty w pełnym słońcu
Niedaleko za leśniczówką, u wylotu Doliny Starorobociańskiej krzyżują się szlaki zielony z czarnym i żółtym. Pierwszy prowadzi stąd na Siwą Przełęcz pod Starorobociańskim Wierchem (2176 m n.p.m.), drugi przez Iwaniacką Przełęcz do Schroniska na Hali Ornak. Nad doliną w oddali góruje Wołowiec i Rakoń. Idę jeszcze kilkaset metrów do Polany Trzydniówki. Tutaj odbijam na południe wraz z czerwonym szlakiem, prowadzącym przez Trzydniowiański Wierch na Polanę Chochołowską pod schronisko. Dwadzieścia minut podejścia i robię przerwę na kanapkę. Siadam na kamieniu tuż poniżej miejsca, w którym zaczyna się śnieg i lód. Robię zdjęcia Wielkich Turni – okazałych skał we wschodnim grzbiecie Bobrowca.
Kiedy kończę jeść obok mnie zatrzymuje się dwójka piechurów i wkładają raczki. Robię to samo, wymieniam z nimi spostrzeżenia odnośnie szlaku i warunków i życzę powodzenia. Podejście przez las jest trudne. Dosyć stroma ścieżka, dodatkowo pokryta lodem wymusza zachowanie ostrożności. Niecałą godzinę później wychodzę ponad granicę lasu. Obok mnie przechodzą całe grupy wracające ze szczytu. Maszeruję parę minut spłaszczonym ramieniem północnym Trzydniowiańskiego Wierchu i dochodzę do ostatniego podejścia. Z lewej strony przy szlaku ogromny obryw lawiny gruntowej dodaje pokory.

Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.) – nazwany od nieistniejącej już Hali Trzydniówka, leży w północnej grani Kończystego Wierchu (2002 m n.p.m.). Popularne miejsce wycieczek pieszych z Doliny Chochołowskiej, ze względu na niewielką trudność prowadzącego na wierzchołek szlaku. Dla bardziej wprawionych turystów jest przystankiem w drodze na wyższy i trudniejszy Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.).
Na szczycie zatrzymuje się na dłużej. Rozpieszczają mnie piękne widoki na tatrzańskie grzbiety i doliny. Gdzie nie spojrzę robię zdjęcia. Z bardziej charakterystycznych szczytów widać Osobitą, Wołowiec, Rohacze, Jarząbczy i Kończysty Wierch, Starorobociański Wierch, Kamienistą, Ornak, Czerwone Wierchy i Giewont. Spotykam dwójkę wędrowców, którzy szli od białego rana przez Starorobociański i właśnie tędy wracają do Siwej Polany. Jeden z nich jest fotografem. Pokazuje zdjęcia – nie mogę powiedzieć, że nie zazdroszczę. Wymieniamy się kontaktami i życzę powodzenia w dalszej drodze.

Po chwili na szczycie dołącza do mnie dwójka, z którą zakładałem w dole raczki. Okazuje się, że jeden z nich jest moim sąsiadem! Mieszkamy praktycznie blok w blok… Robię im zdjęcia z tabliczką szczytową, odwdzięczają się tym samym. Obok nas na śniegu lądują dwa spore kruki i spoglądają w naszą stronę. Znane są z krążenia nad Tatrami w poszukiwaniu pozostawionych choćby na chwilę plecaków, z których wygrzebują jedzenie. Orientuje się, że nie mam drobnych na bilet powrotny i nowo poznani koledzy ratują mnie dziesięciozłotowym banknotem. Rozmawiamy chwilę o górach, zapisujemy swoje numery i ruszam w drogę powrotną. Wracam tym samym szlakiem.
Ruszając w góry pamiętajmy o odpowiednim zaplanowaniu wycieczki – sprawdzeniu prognozy pogody, komunikatu lawinowego, informacji o okresowych zamknięciach szlaków oraz o zakazie poruszania się od zmierzchu do świtu od 1 marca do 30 listopada.